Jakim cudem tutaj wylądowałeś/aś, nie masz pojęcia. Wchodząc do tej w 'ciekawy' sposób zaaranżowanej karczmie wewnątrz zacumowanej łodzi, zauważasz typowo karczemną izbę. Kilka drewnianych stołów, przy każdym z nich od trzech do sześciu mniej lub bardziej całych krzeseł. Okna dostarczały na tyle dużo światła że wszystko było widoczne. Od starych flag pirackich i nie tylko rozwieszanych na ścianach, przez krzywe mordy lokalnych obszczymurów, do szynkwasu i siedzącego za nim żeglarza o twarzy najkrzywszej z nich wszystkich. Ale trzeba mu wziąć za plus to że regularnie się strzygł, a broda nie była aż tak niechlujna.
Szkoda tylko że cały czas tutaj capi rybą. Mniejsza o pot i piwo, ale tak intesywny zapach ryby surowej i smażonej chyba nigdy nie dotarł do twoich nozdrzy.
"E, ty! Witaj w Pod Zdartym Żaglem. Bierzesz coś na ząb czy tylko piwo?"